Wiadomości

Gdynia - jeśli nie zapłacisz podłożę pod dom bombę"

Data publikacji 08.07.2009

„Jeśli nie zapłacisz podłożę bombę pod dom - takie słowa usłyszał w słuchawce swojego telefonu mężczyzna, który w środę poinformował o wszystkim oficera dyżurnego gdyńskiej komendy. "Bezpieczeństwo" miało kosztować 5 tys. zł. 14-letni szantażysta jest już w rękach policji. Odpowie za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego. Teraz jego sprawą zajmie się sąd rodzinny.

„Jeśli nie zapłacisz podłożę bombę pod dom - takie słowa usłyszał w słuchawce swojego telefonu mężczyzna, który w środę poinformował o wszystkim oficera dyżurnego gdyńskiej komendy. "Bezpieczeństwo" miało kosztować 5 tys. zł. 14-letni szantażysta jest już w rękach policji. Odpowie za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego. Teraz jego sprawą zajmie się sąd rodzinny.

Było kilka minut po godz.: 18.00 kiedy to 36-letni mieszkaniec Gdyni odpoczywał w swoim mieszkaniu. W pewnej chwili zadzwonił jego telefon, a tajemniczy rozmówca oświadczył, że jeśli nie zapłaci 5 tys. zł to wyleci w powietrze jego dom. Po podaniu tych informacji rozłączył się.

Przestraszony mężczyzna natychmiast zadzwonił do gdyńskiej komendy miejskiej. Policjanci natychmiast zaczęli działać. W trosce o bezpieczeństwo mieszkańców domu zarządzono ewakuację. Funkcjonariusz z psem wyszkolonym do wykrywania materiałów wybuchowych sprawdził cały budynek i przyległy do niego teren. Żadnych materiałów wybuchowych nie znaleziono.

Pracujący przy tej sprawie policjanci szybko ustalili sprawcę fałszywego alarmu. Okazał się nim 14-letni mieszkańcem małej miejscowości z południa Polski.

Funkcjonariusze odtworzyli przebieg wydarzeń. W środę chłopak wraz ze swoimi kolegami wracał pociągiem z obozu sportowego. Ponieważ podróż dłużyła im się 14-latek wpadł na pomysł aby podzwonić po losowo wybranych numerach i trochę się zabawić". Teraz odpowie za usiłowanie wymuszenia rozbójniczego. Sąd rodzinny wkrótce zadecyduje o jego losie.

Rodzice nieletniego mogą liczyć się z konsekwencjami finansowymi przeprowadzonej akcji.
Powrót na górę strony